Stolica walki o prawa człowieka jeszcze niedawno posiadała ludzkie zoo. Przerażające praktyki na terenie Europy

Dziś Genewa, jak w zasadzie cała Europa Zachodnia, kojarzy się z nowoczesnością i wyznaczaniem trendów z zakresu ochrony praw człowieka. W stosunkowo nieodległej przeszłości miały tam jednak miejsce praktyki, którym daleko było do moralności.
Stolica walki o prawa człowieka jeszcze niedawno posiadała ludzkie zoo. Przerażające praktyki na terenie Europy

Dość powiedzieć, że pod koniec XIX wieku w Genewie funkcjonowała wioska licząca ponad 200 mieszkańców wywodzących się z Senegalu. Pełniła ona rolę swego rodzaju ludzkiego zoo, do którego przybywali zwiedzający oglądający codzienne funkcjonowanie przebywających na miejscu osób.

Czytaj też: Czarna magia miała się wtedy w najlepsze. W czasach renesansu Polacy z niej słynęli

Osada ta znajdowała się w niewielkiej odległości od głównego placu, znanego jako Plaine de Plainpalais. Całe wydarzenie miało miejsce w związku z Drugą Wystawą Narodową z 1896 roku. W jej ramach turyści mogli między innymi robić sobie zdjęcia z afrykańską ludnością i śledzić jej perypetie. Co ciekawe, sami czarnoskórzy mieszkańcy nie byli tam zamknięci na stałe, ponieważ mieli nieco wolnego czasu. Kiedy jednak trafiali poza granice swojej osady, nie brakowało głosów oburzenia opisujących najazd czarnoskórej ludności na Genewę. 

Trzeba jednocześnie uczciwie przyznać, że nawet w tych dziwacznych realiach końcówki XIX wieku pojawiały się głosy krytyki wobec całego procederu. Bez wątpienia nie wszystkim podobało się, że w centrum rzekomo cywilizowanego świata mają miejsce tak pozbawione szacunku dla innych kultur i ras wydarzenia. 

Ludzkie zoo w Genewie prezentowało ponad 200 osób pochodzących z Senegalu

Szwajcarzy nie byli jedyni, jeśli chodzi o tworzenie ludzkich zoo. Ba, inne nacje przetarły te wątpliwe moralnie szlaki nawet wcześniej. Na przykład pierwsza etniczna “wystawa” poświęcona Nubijczykom miała miejsce w 1877 roku w Paryżu. Dla odwiedzających takie miejsca ludzi nie było to najwyraźniej niczym niezwykłym. Płacili, aby zobaczyć egzotyczne dla nich kultury, wraz z ich typowymi elementami, takimi jak lepianki czy tradycyjne ubrania i odprawiane rytuały.

Co ciekawe, niektórzy określają mieszkańców tych zoo opłacanymi aktorami. Ich zadaniem było odprawianie różnego rodzaju ceremonii, które miały stanowić rozrywkę dla zwiedzających. W ramach tych występów erotyzowano ciała czarnoskórych kobiet, odczłowieczano tamtejszych mężczyzn i podkreślano ich zwierzęcą siłę, choćby za sprawą organizowanych walk bokserskich z profesjonalnymi zawodnikami.

Czytaj też: Broń jądrowa przenoszona w plecakach. Niezwykłe kulisy misji sprzed lat

O ile jednak w części przypadków można się było doszukiwać ciekawości, będącej nieodłącznym elementem ludzkiej natury, tak z czasem do głosu zaczęli dochodzić zwolennicy bardziej skrajnych teorii. Na przykład w czasie szwajcarskiej wystawy Emile Yung wykorzystał 15 czarnoskórych osób, aby przeprowadzić porównanie obejmujące kolor ich skóry czy rozmiary czaszek. Wnioski wyciągane na podstawie tych wątpliwej jakości badań rozprzestrzeniały się wśród społeczeństw i stanowiły paliwo dla wszelkiego rodzaju rasistów.

Jak zauważa Patrick Minder z Uniwersytetu w Zurychu, stworzenie ludzkiego zoo w centrum Genewy miało na celu podkreślanie wyższości Zachodu oraz jego prawa do ekspansji i wykorzystywania innych kultur. Szerzący się w ten sposób rasizm był podzielany przez przedstawicieli tamtejszych elit kulturalnych, politycznych, ekonomicznych i akademickich. Co gorsza, jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku w Szwajcarii działał cyrk pokazujący między innymi Eskimosów, Indian czy osoby cierpiące na albinizm. Proceder ten z perspektywy XXI wieku wydaje się naprawdę zatrważający.