Efekt Mandeli, czyli jakim cudem pamiętamy zdarzenia, które nie miały miejsca?

Bardzo często dzieje się, że zapamiętujemy niektóre fakty z przeszłości w kompletnie inny sposób, czasem totalnie niezgodny z prawdą. Podobnie jest w przypadku niektórych nazw marek, produktów i towarów – z jakiegoś dziwnego przyzwyczajenia nazywamy je w konkretny sposób, podczas gdy prawdziwa nazwa jest nieco inna. Za tym zjawiskiem stoi efekt Mandeli. Dowiedzmy się, czym on naprawdę jest.
Nelson Mandela

Nelson Mandela

Zanim przejdziemy do meritum i poznamy, czym jest efekt Mandeli, odpowiedzmy sobie w głowie na krótkie pytanie: kiedy zmarł Nelson Mandela? Jeśli w głowach mamy jakąś nieokreśloną datę z lat 80. XX wieku i do tego sądzimy, że zmarł on w więzieniu, to właśnie wpadliśmy w pułapkę wspomnianego błędu pamięci. Działacz na rzecz obalenia apartheidu i prezydent RPA zmarł „dopiero” w 2013 roku, dożywając tym samym 95 lat.

Czytaj też: Nie znam się, to się wypowiem. Efekt Krugera-Dunninga sprawia, że jesteśmy przemądrzali?

Błąd pamięci dotyczący śmierci Mandeli był zalążkiem tego, aby utworzyć termin dla nowego zjawiska w psychologii. Chociaż tak naprawdę bardziej możemy tutaj mówić o fenomenie, który wciąż jest mało poznany przez świat nauki, a niekiedy wręcz przypisywany do pewnego rodzaju zjawisk paranormalnych.

Efekt Mandeli ma silny związek z tym, jak działa nasza pamięć. Wbrew pozorom ludzka głowa nie jest bezbłędnie działającym komputerem – tłumaczy psycholog Stefan Sawicki w rozmowie dla Polskiego Radia. Przywoływanie wydarzeń w naszej pamięci wygląda bardziej jak rekonstrukcja z klocków. Nie zawsze wszystkie ułożą się w prawidłowej kolejności, czasami któregoś brakuje i wówczas wchodzi nasza wyobraźnia, która dorabia resztę. Kiedy większa grupa osób zacznie sobie podświadomie dopowiadać pewne fakty, mamy wówczas do czynienia z efektem Mandeli w szerokiej skali.

Efekt Mandeli. Skąd on się wziął?

Pierwszy raz o tym fenomencie dowiedzieliśmy się w 2010 roku – opisała go Fiona Broome, badaczka zjawisk paranormalnych. Stwierdziła, że fałszywa pamięć na temat popularnych tematów dotyczyła nie tylko jej, ale także wielu innych osób. Od tamtego czasu pojawiło się wiele prac naukowych o tym zjawisku. Niektórym naukowcom udawało się nawet w sposób sztuczny wywoływać efekt u większej grupy ludzi.

Oczywiście nie brakuje teorii spiskowych dotyczących efektu Mandeli. Zdaniem niektórych, zbiorowa fałszywa pamięć nie jest zwykłym błędem naszego sposobu zapamiętywania, ale dowodem na to, że istnieje alternatywna rzeczywistość, a efekt Mandeli pozwala nam przyjrzeć się niektórym jej detalom.

Czytaj też: Czy ketamina wyleczy depresję? W końcu poznaliśmy prawdę

Abstrahując jednak od genezy zjawiska, poznajmy kilka przykładów działania efektu. Większość z nich odnosi się do nazw i wydarzeń pochodzących z kultury amerykańskiej. Część z nich będzie również zrozumiała dla polskiego odbiorcy, ale nie wszystkie. Co ciekawe, mamy także nasze, „rodzime” przykłady efektu Mandeli.

Gra Monopoly – postać mężczyzny w logo z monoklem czy bez?

Któż nie zna popularnej gry planszowej Monopoly. Kojarzymy również, że na głównej planszy i opakowaniu można zobaczyć charakterystyczną postać mężczyzny w meloniku. Wielu ludzi sądzi, że ona zawsze była z monoklem na lewym oku. W rzeczywistości nic takiego nie ma miejsca, a skojarzenie z monoklem jest całkowicie błędne.

Rich Uncle z gry Monopoly bez monokla / źródło: Rich Brooks, Wikimedia Commons, CC BY 2.0

Kit-Kat czy KitKat. Jak to napisać?

Jeśli myślimy, że pierwsza forma jest prawidłowa, to jesteśmy w błędzie (i autokorekta Worda również). Nazwę brytyjskiego batona piszemy bez myślnika i tak również ona wygląda na opakowaniu. Co ciekawe, pisząc w Wordzie prawdziwą nazwę, program wytknie nam to jako błąd.

Z lewej: fałszywe wyobrażenie opakowania batonu. Z prawej: jak KitKat wygląda naprawdę / źródło: Vanda Hlbočanová, Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0

Seks w wielkim mieście – czy nazwa serialu w oryginalnej wersji brzmi tak samo?

Nie znamy genezy, dlaczego przetłumaczono dokładnie w taki sposób nazwę popularnego amerykańskiego serialu z Sarą Jessicą Parker, ale ktoś być może zasugerował się fałszywą nazwą, jak istnieje w języku angielskim. W oryginale tytuł brzmi „Sex and the City”, który znaczy dokładnie „seks i miasto”. Amerykanom błędnie zapamiętuje się nazwa tej produkcji. Wiele osób wciąż uważa, że serial HBO nazywa się w rzeczywistości „Sex in the City”. Skąd taka asocjacja? Nie wiadomo, ale eksperci tłumaczą to efektem Mandeli.

Czytaj też: To odkrycie dotyczące negatywnych myśli podważa wszystko, co wiemy o zdrowiu psychicznym

Ciekawski George – ma ogon czy nie ma?

Popularna seria animowanych bajek dla dzieci jest znana także w Polsce. Okazuje się, że główny bohater – małpa George – nie ma wcale ogona. Wielu wciąż się wydaje, że widzieli animowanego George’a z ogonem. No cóż, trzeba jeszcze raz obejrzeć bajkę i przekonać się samemu.

„Nie ze mną te numery, Brunner”, czyli jak naprawdę brzmią cytaty z serialu „Stawka większa niż życie”

Przyszła pora na przykład z naszego rodzimego podwórka. Serial „Stawka większa niż życie” oglądało miliony Polaków. Jest to tak popularna seria, że niektóre cytaty z niej zaczęły żyć swoim życiem i… brzmią zupełnie inaczej niż na początku. Jeśli uważacie, że w serialu naprawdę padły słowa „Brunner, ty świnio!” czy „Nie ze mną te numery, Brunner”, to niestety czeka was spore rozczarowanie. Te zdania nigdy nie padły w serialu. Pierwsza wypowiedź brzmiała w rzeczywistości „Wyjątkowa z ciebie kanalia, Brunner”, a druga – „Takie sztuczki nie ze mną, Brunner”.

The Flintstones – a po polsku?

Nazwa kolejnego serialu animowanego może wprowadzić nas w niemałą konsternację. Prawdopodobnie dla łatwiejszej wymowy i z powodu kompletnej nieznajomości etymologii nazwy Freda, Wilmę, ich córkę Pebbles nazywamy Flinstonami. W rzeczywistości jest to rodzina Flintstonów z dodatkowym „t”. Ten mały błąd popełniany jest zarówno w Polsce, jak i za oceanem. Ma on istotne znaczenie dla zrozumienia genezy nazwiska. „Flint” oznacza krzemień i doskonale odnosi się do realiów, w jakich żyją bohaterowie.

źródło: Hanna-Barbera, Wikimedia Commons, domena publiczna

„Luke, i’m your father” – czy aby na pewno?

Fani Gwiezdnych Wojen prawdopodobnie nie doznają w tym przypadku efektu Mandeli, ale osoby gorzej pamiętające kultową serię filmów science-fiction zapewne błędnie podadzą jeden z najbardziej rozpowszechnionych cytatów. „Luke, i am your father” (pol. Luke, jestem twoim ojcem) nigdy nie padło w żadnym z filmów tej serii. Prawidłowa kwestia brzmi „No, i am your father”. Niby niewielka różnica, ale zmienia wydźwięk wypowiedzi całkowicie.

Cukier waniliowy w kuchni. Lepiej sprawdź, co kupujesz

Najbardziej powszechnym polskim przykładem efekty Mandeli jest ten związany z nazwą cukru używanego w kuchni. Bardzo łatwo możemy nabrać się, kupując w sklepie cukier wanilinowy zamiast waniliowego. W nazwie tego pierwszego wkrada się dodatkowe „n”. W rzeczywistości różnica może być o wiele większa. Cukier wanilinowy jest tańszym substytutem waniliowego produkowanym sztucznie poprzez zmieszanie cukru z waniliną lub etylowaniliną. To dodatki do cukru wanilinowego stanowią o jego waniliowym zapachu, ale nie są to laski wanilii, a syntetyczne aromaty produkowane m.in. z miazgi drzewnej.

Czytaj też: Bogaty, czyli inteligentny. Na drodze do fortuny stoi kluczowy czynnik

Efekt Mandeli a fake newsy

Z efektem Mandeli można łączyć jeszcze kilka innych zjawisk zachodzących w dzisiejszym świecie. To nie tylko zabawny fenomen, z którego można się pośmiać, ale także pewna cecha, którą można wykorzystać, tworząc fake newsy. Więcej o tym pisze Przemysław Zańko w artykule dla Popmoderny.

Fake newsy, jego zdaniem, mają realny wpływ na przekonania odbiorców. Wierzący w efekt Mandeli mogą często upierać się przy swoim, twierdząc, że mają rację. Tworzy to niebezpieczną przestrzeń do kolejnych negacji w innych przestrzeniach życia. Skoro Mandela naprawdę zmarł w latach 80. XX wieku, postać w logo gry Monopoly naprawdę nosiła monokl, a do pieczenia używany jest tylko cukier waniliowy, to zaczynamy wierzyć po prostu temu, co brzmi nam osobiście bardziej znajomo i mieści się w „naszym świecie”.

Zańko opisuje to jako klasyczny efekt potwierdzenia (ang. confirmation bias), czyli skłonność do zapamiętywania tylko tych informacji, które pasują do już posiadanych przekonań. Bardzo łatwo można w tym pójść o krok dalej i wierzyć tylko w te informacje, w które tak naprawdę tylko chcemy wierzyć, negując przy tym całą resztę.